Archiwum 07 czerwca 2004


cze 07 2004 niedzielna wycieczka w celach przyrodniczo-historycznych...
Komentarze: 5

1425 metrow,Snieznik.Na kupce kamieni,ktora byla kiedys wspaniala wieza,stoi sobie pewna dziewczyna,ktorej ciemno zlote wlosy stoja jakby przed jakas minuta w nie piorun trzasnal.Widac,ze dziewcze trzesie sie z zimna,ale coz za odwaga..Wytrawle pozuje do zdjec.Przy kamieniu,na kamieniu,z usmiechem czy bez.Dziewczyna szybko zbiega po ruinach wiezy widokowej,ktora zostala wyburzona w 1973 roku (po co?!)i juz jest przy tabliczce z napisem "Przejscie graniczne,prosze nie przechodzic".No to ona szybko,bo jakze by innaczej przekracza owe przejscie graniczne,gdzie straznikow nie ma i bez zadnego paszportu,dowodu czy legitymacji znajduje sie w Czechach.Ze zlosliwym usmiechem zrobione jej kolejne foto.Nastepnie ona podbiega szybko do czegos w rodzaju przepasci i oglada obfitujaca w tajemnice Sleze oraz najwyzszy szczyt Karkonoszy Sniezke..Dziewczyna zaczyna schodzic,a za nia cala jej nagromadzona wycieczka (mama,wujek,ciocia po prostu miodzio.......).Mama jej caly czas sie wydziera,by dziewczyna uwazala,gdzie stawia nozki,a echo niesie jej slowa trzykrotnie,co calkowicie pogarsza nastroj dziewczyny.Zla,bierze byle jakiego badyla i schodzi do schroniska,w ktorym wpylala juz nalesniki z jagodkami.Po chwili dolacza sie reszta wycieczki i schodza wspolnie z owego Snieznika..W drodze powrotnej nie zdarzylo sie nic ciekawego,ani nic godnego uwagii,nudno bylo.No raz tam bylo nawet fajnie,gdy dziewczyna poslizgnela sie na blocie i jedna noga wisiala juz nad kamienna przepascia.Tyle ze potem jej mama tak sie wkurzyla,ze o kolejnych rozrywkach nie bylo co marzyc.Kiedy po dwugodzinnej meczarnii zeszla owa wycieczka z gorki,to ciotka,czyli ich super-mysliciel i super-przewodnik postanowila wejsc do Miedzygorza i zobaczyc piekna,alpejska architekture..Nastepnie wycieczka wpadla do restauracji "Zloty Rog" i wpylala pierogi ruskie (dziewczyna),pierogi miesne (mama,wujek) i placek po wegiersku (ciotka).Po wyzerce poszli oni jeszcze obejrzec wodospad Wilczki,wsiedli w samochod i pojechali sobie do domku.

Jesli glupi nie jestescie,a chociaz to nie wiem,bo czlowieka od malp rozni 0,6 procent,to musieliscie sie domyslic,ze "owa" dziewczyna bylam JA.Ja we wlasnej osobie.Kamila,Kamilka,Arwen,Irma jak kto woli.Ja to ja i tyle.A i jesli jeszcze myslicie,ze byl to koniec wycieczki to sie mylicie.Otoz:

Siedze sobie w auteczku i patrze na Sleze.Kiedy nagle moj kochany wujeczek skreca na jakies wiochy.Nie no Boze Kochany,mysle.My naprawde nie mozemy trzymac sie autostrady,bo to za nudne nie?Tylko kolo jakis wioch jedziemy,co ta ciotka znowu wymysli,ona jakas artystka jest.100 na godzine,wuj ma jakas ekstaze w oczach,boz.Wjechalismy na jakies wiejskie podworko,kury i kaczki placza sie kolo samochodu.

Mama sie skreca ze smiechu,a ja mysle to sobie,jak to dobrze urodzic sie w takiej poswirowanej rodzince.No i najlepsze,ze ja jestem czyms w rodzaju posredniaka,bo moja rodzina druga,od strony taty jest strasznie pedantyczna i ma bardzo dobre nazwisko.Sami nauczyciele,dyrektorzy itp.

Zamykam oczy,bo nudzilo mi sie strasznie i nagle samochod staje.Jakis park,Bog wie co.Patrze za szybke,jakis ladniutenki kosciol.Tylko,ze bez witrazy.Polska..Jest legemda,z tego co sie doczytalam,wynikalo ze znajdowalismy sie w Kamiencu Zabkowickim.Podskoczylam z radosci i szybko wczuwajac sie w Kniaziowne podbieglam do cudownego zamku.Po prostu miodzio,napatrzec sie nie mozna..Pomaranczowe cegly az lsnia.Nad 4 wiezyczkami unosza sie ptaki,a w mauretanskim stylu urzadzona brama,az prosi sie do otwarcia.Dupa,brama zamknieta.Rozloszczona Kniaziowna patrzy na ruiny czegos,co mialo byc zapewne stawami.Na bialym murku siedza jacys zule.Popatrzylam jeszcze raz tesknym wzrokiem w strone palacu i polecialam do auta..A potem nie skrecalismy juz po jakis bocznych wiochach i dojechalismy szczesliwie do Olesnicy.Pare fot:

 macie tu te neogotyckie cudo

 Snieznik

 piekniutka architektura

 wodospad Wilczki

irma!!! : :