Archiwum 08 października 2004


paź 08 2004 dzien wczorajszy :]
Komentarze: 5

to notka z wczoraj,napisalam ja od niechcenia i mi sie zapomnialo dodac,bo pisalam w wordzie :p takze ja dzis dodaje ;D

d rana szuram po domu z biala szyja okryta wrzosowym szalikiem z fredzelkami.
W lustro wole nie patrzec,wiem jedynie,ze jestem panienka z epoki wiktorianskiej,ktorej koloryt cery zlewa sie ze bialymi scianami w sypialni.Malo mowie,raczej cicho stekam.Co 5 minut wsadzam do geby cytrynowe cukierki o wdziecznej nazwie "Hals-Bonbon" i po cichu wyzeram wszystkie banany,ktore mama schowala w pokoju chlopakow (moja pasja).
Od rana na kompie.Dziwnie ulotnily sie moje postanowienia poprawy (czyt siedzenia pol godziny na kompie).
Od rana nie w humorze.Przyczyny:

6.15 :
glupia melodyjka kankana wyrywa mnie gwaltownie z dziwnego snu,w ktorym snilo mi sie,ze ktos mi ciagle puszczal sygnaly z Australii.Komorka wyladowala pod drzwiami sypialni.
Otworzylam nieprzytomnie oczy i ujrzalam brzydkie,szare niebo,ktore napelnione byly smutkiem i przecietnoscia przecietnego czwartku,7 pazdziernika,2004 roku.
Pierwsza mysl,ktora przeszla mi przez glowe,to to,ze ten czwartek bedzie jednym z najszarszych i najnudniejszych czwartkow roku 2004,a nastepnie,ze dokladnie 100 lat temu,byl 7 pazdziernika 1904 roku.Jakie to ciekawe.Ludzkosc bez komputera i porzadnych cukierkow przeciwko bolom gardla.
Rozciagnelam sie w poscieli niczym kotka,nastepnie unioslam noge i postawilam ja na zimnej podlodze.Gwaltownie powrocil bol gardla.Do tego bol glowy i typowe dla mnie uczucie,gdy jestem chora.
- Mamo!!!!!!!-wydarlam sie do sasiedniego pokoju - Wstawaj!!!!!!!!
- Jeszcze 10 min-wystekala mama przez sen.
- Dupa!-ryknelam wsciekla,po czym zlapalam sie za cierpiace gardlo.
Niech ona se nie wstaje,ja tez nie mam ochoty.
I padlam na lozko,zasypiajac w najmilszy sposob,jaki nastepuje tylko,kiedy ma sie isc do szkoly,a budzi sie pare godzin przed 7.
- Kukurykuuuuuu es ist sechs uhr und fnfunddreiig minuten,die tempheratur betrgt 20 grad -uslyszalam ohydny budzik mamy i te jego wkur*iajace kukuryki.
Wylazlam szybko z lozka i kopnieciem otworzylam drzwi do sypialni mamy.Mama spala,nie zauwazajac nawet budzika.
- Kurde! - pisnelam cicho.Gardlo dalej bolalo.
Nic.Zirytowana do ostatnich granic,wzielam budzik w reke i trzasnelam nim o sciane.Jakie efekty..
- Wstawaj!Sniadanie!-wydarlam sie jak tylko moglam (czyli szeptem).Nie zebym nie umiala sobie kromki chleba serem posmarowac.Tylko po prostu kazda porzadna mama wstaje pierwsza i robi nastoletniej corce herbatke (lub kawe) i sniadanie.Ale gdzie tam moja mama.Ona zawsze byla i bedzie najbardziej oryginalna i moderna.Niech to szlag!
Poszlam do kuchni i wbilam sobie termometr w jezyk.36 i 3.No i co teraz.
- Mama,nie ide do szkoly,ja mowic nie moge - rzeklam smetnie i padlam na lozko.
- Dobra.
I tak.Chora jestem.Goraczki jak nie bylo,tak i nie ma.Ale gardlo jest.I gardlo boli.
Ja chce do szkoly!

irma!!! : :